Podziały i brzydki wpis na fb

Człowiek nie powinien żyć tylko pracą , ale i mieć życie prywatne. Czy się z tym zgadzacie?
Był taki czas w moim życiu, że pracę stawiałam na pierwszym miejscu , bo bardzo chciałam mieć dużo pieniążków. A więc pracowałam, pracowałam i jeszcze raz pracowałam w weekendy , wolne dni i święta, pozwalając sobie na wolne tylko w Grudniu – co do dni świątecznych. Oczywiście urlop w miesiącach letnich też był. No, ale jak znajomi mieli wolne, to ja wiecznie byłam w pracy, i przez dłuższy czas wcale mi to nie przeszkadzało. Ja jako jedyny żywiciel rodziny chciałam żyć na pewnym poziomie i dorównać innym pełnym rodzinom, gdzie tam dwie osoby zarabiały na chleb. Też miałam taką pracę, gdzie w te wszystkie wolne dni musiałam być w pracy. Owszem pieniądze były, ale a wypadały ciągle nie przewidywane wydatki, lub po prostu nie było czasu, aby je wydawać. I gdzie tu fan? W końcu doszłam do wniosku, że po co mi to? Cały czas jestem zarobiona, i nic z tego tak naprawdę nie mam. Choć gdyby nie pandemia i inne okoliczności pracowala bym tak pewnie dalej, miałam dość wysokie stanowisko pracy, które dawało mi satysfakcję pomimo dużego stresu. 🙃
W końcu zwolniłam, zatęskniłam za wolnymi weekendami i za znajomymi. Pandemia spowodowała, że przesiedziałam dwa lata w domu. I też nie było mi jakoś z tym , aż tak źle.
Kiedy się wszystko uspokoiło i wróciliśmy do normalnego życia, postanowiłam, że trzeba zacząć iść w innym kierunku, tak więc zostawiłam swoją karierę i zaczęłam szukać pracy w innej branży. Przez ostatnie lata pracowałam w różnych miejscach, na różnych stanowiskach. Cały czas ucząc się czegoś nowego. Zresztą cały czas się dalej uczę 😉. Może zarobki nie są takie super jak były, i raz jest lepiej, a raz gorzej. Za to nagle znalazł się czas na wyjazdy , na spotkania ze znajomymi, oraz na odpoczynek. W końcu doszłam do wniosku , że nie tylko praca jest najważniejsza. Oczywiście zarabianie na utrzymanie siebie , rodziny jest ważne, ale nie może nam przesłaniać innych równie istotnych rzeczy w życiu.
Dziś pracuje jako szary pracownik i nie wychylam się, (-jak na razie😉 , cóż zawsze byłam ambitna😆) Mam soboty i niedziele wolne i wszystkie czerwone dni w kalendarzu, co mnie ogromnie cieszy. Jeśli decydujemy się pracować w soboty, to jest nasz dobrowolny wybór jako pracowników.



Ostatnio czytałam taki post na fb, w zasadzie dziewczyna żaliła się tam ,że ona jest taka super, po studiach i ma dość dobrą posadę. Nawet chciałaby wziąć mieszkanie na kredyt. No, ale że ma partnera który pracuje jako kelner i nie ma zdolności kredytowej, i ona ma wykształcone towarzystwo, takie wiecie ęł, ął, i jak się o niego pytają, to ona po prostu się go wstydzi🙈 , bo chłopak nic nie osiągnął. No dobra, a gdzie w takim razie jest miłość?🤔 Jeśli się kogoś kocha , to chyba nie ważne gdzie ta druga osoba pracuje?. Można być przecież mądrym bez papierku magistra, czy tytułu doktora przed nazwiskiem. Powiem szczerze, że strasznie mnie, to uderzyło po oczach. Osobiście znam wiele osób które są po studiach i są ok, ale są i takie osoby, które mają papierek, a w głowie dosłownie nic. Niektórym papierek uderza do glowy w druga stronę , więc bez kija nie podchodz , bo nie pogadasz. A i takie osoby, które nie ukończyły żadnego kierunku ,a są bardzo inteligentne i przewyższają tych z mgr. Myślę, że stanowiska pracy też w niczym nie uwłaczają człowiekowi. Znam wiele osób między innymi Inżynierów, którzy pracują np:na produkcji. Nikt ich za to nie szkaluje ,ani sami się w żaden sposób nie obwiniają, że akurat mają taką pracę, a nie inną. I to nie kwestia ambicji, tylko wyboru.. Każdemu z osobna różnie się układa w życiu i to, że dziś jesteś kierownikiem nie oznacza, że kiedyś nie spadniesz w dół i będziesz szarkiem, nie mówiąc juz ile ludzi wykształconych jest bezdomnych . Życie jest nieprzewidywalne i zaskakujące, trzeba mieć, też w sobie dużo pokory. Dziś idzie wszystko świetnie i nagle może ci się noga powinąć. A może właśnie coś się wydarzy, że zmieniają ci się priorytety, czy standard życia, lub mususz wiele rzeczy przewartościować, a może chcesz prostego życia , lub akurat niespodziewanie spadasz w dół.
Ja będąc na wysokim stanowisku myślałam, że ok ,to teraz będę więcej zarabiać, ale też wygospodaruję sobie więcej czasu dla siebie , ponieważ ja zarządzam ludźmi, więc dla siebie coś z pewnością uszczypnę, ah jak się myliłam. Po prostu nie szło tak, czyli coś kosztem czegoś. Pieniądze wzamian za życie prywatne. I mój czas.


Nigdy też nie traktowałam osób które pracowały pode mną, że są jakieś gorsze. Każdy z nas jest człowiekiem i zasługuje na szacunek, docenienie za swoją pracę. Przecież kelner , to też potrzebny zawód, jak wiele innych tych nie docenianych. Kasjerka jest potrzebna w sklepie, serwis sprzątający , kucharz, osoby kierujące ruchem, portier itd. Aby świat dobrze funkcjonował każdy z nas jest potrzebny.
Przecież wiele osób po studiach nie pracuje w swoich zawodach. I co są gorsi?- nie ! Status posiadanych dóbr, czy tego ile się ma na koncie nie powinno wpływać na to, aby na innych patrzeć z góry, czy uważać ich za mniej wartościowych, czy gorszych. W sumie status społeczny też nie. Przecież osoba z tak zwanego plebsu, też może być wartościowym człowiekiem, i coś osiągnąć w miarę swoich możliwości, różnica w tym że ma gorszy start, niż ci którzy mają lżej. Wywodzimy się z różnych środowisk, ale bądźmy wszyscy dla siebie ludźmi. Wracając do wspomnianego posta na fb , to szczerze współczuję, że facet trafił na taką babę. Nie powinna napisać tego posta, bo ja nie chciałabym, aby najbliższa mi osoba o mnie pisała, bez mojej wiedzy i jeszcze mnie stawiała w złym świetle. I jeszcze pisała o tym, że w gronie swoich znajomych się mnie wstydzi…porażka. Post był anonimowy, no ale mimo wszystko. Szczerze to sądzę, że ta para się wkrótce rozstanie , bo pani ma ambicje i wysokie ego. A ten pan według niej nie dorasta jej do pięt, i ona się z nim nie liczy. Może na fb szukała aprobaty , potwierdzenia, że ten biedny kelner, to już nie dla niej, bo nie te progi.
Szkoda tylko , że jak ta pani studiowała, to nic jej wcześniej nie przeszkadzało, a kiedy otrzymała dyplom i lepszą pracę, to nagle on jej zaczął przeszkadzać.
Cóż są ludzie i ludziska , różne punkty widzenia.
Jeśli decydujemy się być z kimś, to bierzemy, akceptujemy tę osobę z jej wadami , zaletami. A jeśli nagle dostajemy awans, i nasz partner, partnerka nie ma, aż tak dobrego stanowiska pracy jak nasze i może zarobki ma mniejsze , to nie oznacza, że trzeba się go wstydzić, i wymieniać zaraz na inny model. 🫣


No proszę… w moim małżeństwie było tak, że jak nie pracowałam to siedziałam na męża utrzymaniu, czasem mąż siedział na moim, ale ja zarabiałam lepiej od swojego męża i nigdy nie miałam problemu z tym, że on był hydraulikiem. Ani z tym, że ja byłam z miasta ,a on nie. Nigdy nie uważałam, że jest z tego powodu gorszy. Dlatego czytając takie posty rusza mnie to, i postanowiłam o tym napisać…. Nigdy status mojego męża, i pozycja zawodowa w niczym mnie nie ograniczała, ani nie spowalniała w moim rozwoju osobistym, jak i zawodowym. Znajomych też mieliśmy różnych i w każdej sytuacji jakoś umieliśmy się odnaleźć….. A przede wszystkim nigdy się go nie wstydziłam, ponieważ decydując się być z nim , wiedziałam co biorę, jakie ma wykształcenie, co on sobą reprezentuje, oraz jakie są jego wady i zalety.

Dlatego jak dla mnie świat naprawdę idzie cały czas ku gorszemu, ponieważ ludziom coraz trudniej o zrozumienie, szacunek , wyrozumiałość, empatię i miłość do drugiego człowieka…. , chyba nawet coraz trudniej nawet o szczerą rozmowę, nie mówiąc o rozwiązywaniu razem jakichkolwiek problemów… eh .

A Ty czytelniku co o tym wszystkim sądzisz? Jesteśmy lepsi i gorsi? Potrzebne nam takie podziały, a tym bardziej w związkach? Jeśli Twój partner jest z innej klasy społecznej, potrafisz to zaakceptować raz na zawsze?

Gorący koniec Grudnia

Każdy zaganiany , gorący okres , wiadomo z jakich  przyczyn. Sprzątanie,  gotowanie latanie po sklepach…. . Nie lubię tej gonitwy,  w ogóle chyba nie jestem typowa kobietą, ponieważ od jakiegoś czasu nie lubię w ogóle chodzić po sklepach. Ten tłum w sklepach, męczy mnie to. W sumie, to jak mam coś kupić,  to najlepiej szybko , wziąć to co trzeba i do widzenia sklepie. Najgorzej jak córka namówi mnie na wspólne zakupy,  to wtedy myślę, że dosłownie tam zniosę jajko ,ponieważ ona chodzi przegląda, ogląda i zanim coś wybierze, to zastanawia się pół godziny. A jak już pójdzie do przebieralni,  to już w ogóle dla mnie utopia , bo znika tam na całą wieczność.😉 

Czytaj dalej „Gorący koniec Grudnia”

Kühlungsborn

Przyszedł czas aby podsumować mój ostatni wyjazd nad morze. Korzystając jeszcze z ładnej pogody postanowiłam, że wybiorę się nad Bałtyk, mam całkiem blisko, bo niecałe trzysta kilometrów , więc to jakieś trzy godziny jazdy samochodem. Mimo tego nie często jeżdżę , raz na parę lat. Nie dlatego, że nie lubię morza , ale jakoś nigdy nie jest mi w tamtą stronę podrodze. 

Pierwsze założenie było takie, że pojadę do Polski , ale też byłam bardzo ciekawa jak to tutaj jest, po Niemieckiej stronie, więc tym razem zdecydowałam, że jednak zostaję w Deutschland.

Bardzo popularna jest miejscowość Warnemünde, no ale ja wybrałam Kühlungsborn, jest to bardzo niedaleko Warnemünde, bodajże dwadzieścia minut samochodem, ale jakoś padło na ten Kühlungsborn. Mniejsza miejscowość po prostu.

Pod koniec Września jest już po sezonie, więc nie było tłoczno. Sami seniorzy praktycznie.

Zatrzymałam się w Hotelu w rozsądnej cenie za noc, i nawet był basen, z którego skorzystałam. W Hotelu też sami seniorzy. Morze i plaża bardzo ładna, diabelskie koło było przy plaży. Kawiarnie oraz Restauracje jeszcze wszystkie działały do 23ciej , wiec spokojnie można było wybrać się, na przysłowiową późną kolację.

W tej miejscowości są z trzy wypożyczalnie rowerów , więc jeśli ktoś ma ochotę pojeździć, to nie ma najmniejszego problemu. Komunikacja miejska w tej mieścinie, działa w miarę sprawnie , może autobusy nie jeżdżą tak często, jak w Berlinie , ale nie można narzekać. Ja mam wykupiony Deutschland Ticket, więc mogę na nim jeździć po całych Niemczech. To postanowilam, że pojadę zobaczyć latarnię morską, która nie jest nad samym morzem, i właśnie skorzystalam z komunikacji miejskiej, nie było sensu ruszać samochodu z hotelowego parkingu. Na początku miałam zamiar wypożyczyć rower , ale okazało się, że akurat nie mają żadnego na mój wzrost. Uroki bycia niską osobą.😉 Apropo bardzo dużo ludzi przyjeżdża z własnymi rowerami. Latarnia morska bardzo fajna, i piękne z niej widoki na oddalone morze.  Warto było się przejechać kawałek.

Plaża ładna szeroka z miałkim piaskiem w którym się trochę człowiek zakopuje, no ale czego można było się spodziewać. Przecież, to plaże Bałtyckie. Jedna część plaży jest taka, gdzie nie można spacerować z psami, a na innej części można. Woda w Bałtyku miała 15 stopni ,tak więc jeszcze spokojnie można było zanurzyć stopy w rześkiej wodzie. Jeśli nie chcesz, lub nie masz ochoty zakopywać się w piasku, możesz iść deptakiem, który jest zrobiony nad plażą, i w nocy ładnie jest oświetlony. Oczywiście jest port, gdzie cumuja statki oraz jachty , kilka jachtów jeszcze pływało choć morze było bardzo spokojne , ale wiaterek nie powiem też był.  Jest też taka promenada z której odpływają statki właśnie do Warnemünde. Dużo kafejek, gdzie można zjeść śniadanie i strasznie dużo stoisk z ubraniami co mnie trochę zdziwiło , że aż tyle. Natomiast tylko z trzy stoiska z pamiątkami. 🤔

Ja miałam śniadania akurat w hotelu, ale pierwszego dnia właśnie w jednej z takich kafejek śniadanie zjadłam. 

No, ale wracając do śniadań w Hotelu nie powiem, że nie było źle , bo szwedzki stół i można było jeść to, na co miało się ochotę i w dowolnych ilościach. Standart, no ale tu złapałam małą refleksję. Dlaczego? Widać było, że produkty byly świeże, i nie można się tu naprawdę do niczego przyczepić, ale odniosłam wrażenie, że są to produkty z dość niskiej półki. A, że w Hotelu byli sami seniorzy , to oni byli zadowoleni. Jedynie co było na prawdę niedobre , to kawa. Jeszcze tak ohydnej kawy, to w życiu nie piłam. I właśnie spacerując po plaży, po tym śniadaniu pomyślałam sobie, że co ?, że człowiek starszy jest gorszy? Przecież płaci za wszystko, więc powinien być traktowany odpowiednio. A tu miałam wrażenie, że Hotel zdawał sobie sprawę z tego,  że 99.9% klientów, to osoby starsze i można tak lecieć po taniości z jedzeniem? Czy jeśli człowiek jest starszy, to musi być traktowany gorzej? 

Kiedy poruszyłam ten temat z koleżanką z którą byłam, ona stwierdziła, że to starsi ludzie przecież, i oni są i tak ze wszystkiego zadowoleni, bo może nie znają czegoś lepszego. No nie zgadzam się całkowicie. Człowiek na emeryturze który jeździ tu i tam , i który zapracował sobie na tę emeryturę, nie powinien być traktowany gorzej, a pozatym nie wszyscy emeryci byli wcześniej biedni. Przecież ktoś zarabiał lepiej, a inny może mniej, lecz większość z tych ludzi, na pewno jeździła po świecie i odwiedzała różne kurorty, o różnych standardach, więc…. wiedzą co to- standard i jakość. No proszę nie traktujmy tych ludzi za przeproszeniem jak jakiś idiotów, lub z trzeciego świata albo jak gorszy sort.

Smutno mi się zrobiło, że tak jest, że takie jest podejście ogólnie i takie myślenie, bo starość nie jest łatwa, a nawet często jest przykra. Te obecne seniorskie pokolenie jeszcze stać na wyjazdy i jeśli na tyle zdrowie im pozwala, aby korzystać z tego życia i czasu jaki im jeszcze pozostał, to jeżdżą tu i tam. Bo moje pokolenie, czy mojej córki przy realiach i dzisiejszej polityce, która chce podnieść wiek emerytalny do 72lat, i dać ze te przepracowane lata dosłownie jałmużnę, to cóż może mnie, nas po prostu nie być stać, na wyjazdy w starszym wieku, jeśli w ogóle do niej dożyjemy i do tej emerytury. A jeśli nawet zdrowie i finanse pozwoliły by mi na jakieś wyjazdy, to absolutnie nie chciałabym, w żaden sposób odczuwać tego, że już jestem ta z tych gorszych…

No cóż wracając do mojego wyjazdu , to był udany. I jeśli ktoś potrzebuje ciszy i spokoju, gdzie nie ma tłoków, to Wrzesień jest dobry na taki wyjazd , aby na chwile oderwać się od rzeczywistości. Morze, czy góry jak najbardziej. Ja chciałam na wdychać się jodu. Ale nie było fal , więc pewnie mało skorzystałam. Cóż zawsze, to było oderwanie się na chwilę od zgiełku miasta.

W Restauracjach ceny przystępne i duże porcje, oraz smacznie. Jest trochę różnych kuchni do wyboru, więc nie można narzekać. Wybredni znajdą coś dla siebie. Kühlungsborn jak najbardziej mogę polecić na weekend, lub kilkudniowy wyjazd.

Podsumowując niemeckie morze, a przynajmniej Niemiecka strona, jest jak najbardziej ok, no ale jak to ja, wolę chyba naszą Polską stronę i następnym razem pewnie pojade do Polski.

A tak na marginesie, wiecie że już pękło 5 lat odkąd prowadzę tego bloga. Rany jak ten czas leci , a pamiętam jak pyknął mi pierwszy rok , i dosłownie jakby, to było wczoraj… , wracając do tematu..

A Ty czytelniku lubisz krótkie wypady nad morze?

Dwa zdjęcia

Siedzę z kubkiem gorącej herbaty i dumam. Wyglądam za okno, gdzie właśnie pada deszcz. A wczoraj jeszcze było tak ładnie, ale powoli zbliża się Jesień i chociaż naprawdę mieliśmy piękny Wrzesień, to z dnia na dzień niestety robi się coraz chłodniej. Szkoda, że Lato tak szybko przemija. O czym myślę? Bo przecież nie o przemijaniu, a przynajmniej nie dziś.

Wczoraj: ładna pogoda, wietrznie, ale słonecznie i w miarę ciepło. Mam wolny dzień. Zastanawiam się czy wziąć rower i pojechać w siną dal, a może nad jezioro. W końcu wkładam słuchawki w uszy, włączam muzykę, biorę smycz w rękę i idę na dłuższy spacer poza miasto. Moja suczka zadowolona, bo rozpiera ją energia, więc w końcu może się wybiegać. Pomimo, że wieje wiatr, słońce jeszcze ciepło mnie otula swoimi promieniami. Wyciągam aparat i zaczynam fotografować. Fotografuję psa oraz przyrodę.

Dziś: Siedząc z kubkiem herbaty patrząc na padający deszcz za oknem przeglądam zdjęcia. Niektóre są lepsze, niektóre gorsze.. wiadomo jak to jest z fotkami. Nagle wpadają mi w oko dwa, bardzo podobne do siebie, a jednak całkiem inne. I właśnie teraz patrząc na te zdjęcia myślę, że to trochę jak w życiu, cóż różnie bywa…, ale o co mi chodzi..

Dwie osoby mogą patrzeć na tą samą rzecz, a widzieć ją zupełnie inaczej. Ktoś wypowie jedno zdanie, a dwóch słuchaczy odbierze je w dwóch różnych kontekstach i może nawet pomyśli , o dwóch różnych rzeczach. A mówcy może chodzić o jeszcze coś zupelnie innego..😉

Mówi się, że są sytuacje bez wyjścia. No, ale czy na pewno? Zawsze jest jakieś wyjście.  Wszystko zależy też od punktu widzenia, a może siedzenia.. Czy umiemy patrzeć perspektywicznie? Czasem jest to nie łatwe. Lecz nie ważne co nas w życiu spotyka, zawsze można zmienić nastawienie i swój punkt widzenia. To jest trochę tak jak z tym powiedzeniem „Nigdy nie mów nigdy”, a jednak te nigdy potrafi nagle zniknąć …, z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, a często nawet dwa. Wystarczy spojrzeć inaczej, tak jak na moje zdjęcia, sfotografowałam to samo, ale zupełnie inaczej…

Czy ty czytelniku umiesz na swoje życie, na różne sprawy spojrzeć z kilku stron ?

Jak chomik na kołowrotku

Ile razy jest tak, kiedy myślisz, że jesteś na prostej a życie wyrzuca Cię z drogi i robi zwrot o 180 stopni. I znów stajesz w punkcie wyjścia i jesteś niepewny, niepewna co będzie dalej? Ile razy w życiu już miałeś drogi czytelniku taką sytuację? No to opowiem Ci dziś jak to jest w Niemczech z pracą ..

Nie wiem jak obecnie jest w Polsce, ale od kilku lat na rynku pracy a przynajmniej tym niemieckim działają różne agencje pośrednictwa pracy. Jeszcze dziesięć lat temu, jeśli pracownik szukał pracy bez problemu dostawał się do zakładu bezpośrednio. Dziś dostać się bezpośrednio gdziekolwiek jest delikatnie mówiąc trudno. Na stronach internetowych jest mnóstwo różnych ogłoszeń, i jak wyślesz swoje CV, to zgłaszają się do Ciebie pośrednicy. Jeśli wyślesz CV bezpośrednio do pracodawcy ten przeważnie odsyła Ci odmowę, ale trafiasz w międzyczasie na Agencje która sama Cię zgłasza i dany zakład Cię przyjmuje. I wszyscy powinni być zadowoleni, ponieważ przeważnie dostajesz większe wynagrodzenie niż ci pracownicy co są zatrudnieni bezpośrednio lub zarabiasz tyle samo. Zawsze jest perspektywa, że jak się sprawdzisz to zakład i tak Cię przejmie bezpośrednio. No i wszystko pięknie. No, ale czy na pewno?

Pracujesz starasz się, może nawet wypluwasz sobie żyły, aby wszystko było ok, bo przecież chcesz, aby Cię przejęli. A tak naprawdę dla każdej firmy, każdego koncernu dla każdego pracodawcy jesteś tylko numerkiem. Niczym więcej. Pracodawca, gdzie jesteś pracownikiem wypożyczonym może być z Ciebie zadowolony, ale haczyk polega na tym, że jeśli coś się zaczyna dziać w danej firmie niedobrego lub nagle jest mało pracy, to nie wiadomo, jak możesz być dobry i jak się starać i tak Ci podziękują. Ponieważ jesteś tylko pracownikiem tymczasowym. Zakład ma zobowiązania wobec swoich pracowników, a nie wobec Ciebie. Swoich muszą zostawić, a Ty idziesz na odstrzał.

I tak interes się kręci, ponieważ Agencje pośrednictwa pracy mają co robić, bo Ty znów szukasz pracy i któreś pośrednictwo znajdzie Ci pracę, bo w ich interesie jest to, aby Tobie przyszły pracowniku ogarnąć jakieś stanowisko pracy, które będzie Ci w miarę pasowało. A Ty pracowniku jesteś zadowolony, że masz pracę. Agencja też ma z ciebie korzyści więc gra gitara. Pytanie tylko na jak długo?

Dla pracodawcy pracownik wypożyczony jest bardzo wygodnym nabytkiem. Ponieważ tak szybko jak go przyjął, tak szybko może go zwolnić.

A Ty pracowniku, jeśli wszystko robisz dobrze i się starasz a nagle zostajesz zwolniony, to często czujesz się jak zbity pies, który został wyrzucony na ulicę. I nie ma co się dziwić, że ludzie mają depresje, są smutni, mają stany lękowe, ponieważ cały czas jest ta niepewność co przyniesie jutro? Cały czas życie kładzie nam kamienie pod nogi i wyrzuca nas na zakręty. Nie ma stabilności. Nikt nie może czuć się pewnie. Przecież nawet Ci pracownicy co zostają przyjęci bezpośrednio, to cały czas się trzęsą o swoją posadę, bo też mogą w każdej chwili wylecieć. I kombinują jak by tu uprzykrzyć życie tym pracownikom wypożyczonym, bo przecież zawsz taki może zająć ich miejsce. Tu do Ciebie pracowniku się śmieją, a w rzeczywistości tylko myślą jaki haczyk na Ciebie znaleźć, aby się Ciebie pozbyć. I robi się tak zwany wyścig szczurów. Kto będzie lepszym pracownikiem, a może najlepszym lizusem? Może jest to okrutne co pisze, ale tak naprawdę w wielu zakładach pracy wygląda rzeczywistość.

Żyjemy pod ciągłą presją. W ciągłym stresie. Niby śmiejemy się, żartujemy, mówimy, że wszystko jest ok. Ciągle się spieszymy, patrzymy tylko na czubek własnego nosa. Ciągła gonitwa. Tylko za czym? Za pieniędzmi, za nową posadą, bo system działa jak działa. Można nas przyrównać do chomików które siedzą w klatce i kręcą się na kołowrotku. Dlatego nie dziwi mnie to, że coraz więcej ludzi nie wytrzymuje tej presji…

Krótkie wypady

Agata dlaczego już nie piszesz?

Odpowiedź jest prosta. Brak czasu, czasem brak weny. A czasem jest tak, że mam tyle tekstów w głowie, że od razu bym chciała usiąść i wziąć się za pisanie, a nie mogę, bo akurat jestem w pracy, na mieście czy nie mam laptopa pod ręką, lub jest rozładowany😉. A ze mną to jest tak, że jak mam tekst w głowie to powinnam od razu napisać i nie przerywać, ponieważ do przerwanych tekstów ciężko mi wracać.

Dziś mając chwilę w końcu usiadłam do klawiatury.🙂

Czas wakacji, lato, czas urlopowy więc co? Jeśli możemy wyjeżdżamy. Do mojego urlopu została co prawda jeszcze chwila, ale jeśli tylko mogę i pogoda jest ładna, to nie siedzę w domu tylko wyjeżdżam, zwiedzam, spaceruję. W Czerwcu pojechałam na chwilę pod Warszawę odwiedzić przyjaciółkę. Tym razem kierunek Otwock. Przyznam się, że mieszkając w Warszawie, to nie byłam w Otwocku. A to tak blisko od stolicy.

Otwock mnie zaskoczył. Jest to bardzo ładne miasteczko, bardzo zadbane. Otwock ma ładny park, bardzo ładnie zagospodarowany w którym jest tężnia. Może nie taka jak w Ciechocinku, bo tam są długie potężne tężnie, a tu koło Warszawy malutka okrągła, ale też bardzo dobrze spełniająca swoją funkcję. Sam Park wieczorem jest ładnie oświetlony i naprawdę można w nim spotkać wiele spacerowiczów. Są też małe fontanny, chyba Liceum co wygląda tak trochę jak mały pałacyk, więc można się poczuć prawie jak w Łazienkach Warszawskich. I przede wszystkim jest czysto. W Otwocku też jest prawdziwy pałac.

Okolice Otwocka to lasy. Rezerwat przyrody. Jest tam oczywiście słynny zakład psychiatryczny Zofiówka, gdzie krążą o tych ruinach różne opowieści dziwnej treści. Tym razem nie zdążyłam jej zwiedzić. Może innym razem. Jest też rzeka, więc te miasteczko ma praktycznie wszystko, aby oderwać się od wielkiego miasta i poczuć się jak na małym urlopie lub w uzdrowisku. Apropo kiedyś tam było naprawdę wiele Sanatoriów.

Ponieważ lubię przyrodę, to wybrałam się z koleżanką na pobliskie Torfowisko. Spacer w lesie bardzo przyjemny, a same torfowisko bardzo urokliwe. Tylko komarów dużo. Na pewno w okolice Otwocka jeszcze wrócę, ponieważ jest tam co zwiedzać. Niestety tym razem czasu miałam mało, i trzeba było wracać do Berlina, ale to był dobrze spędzony czas. To tak zakończyłam Czerwiec

W Lipcu wybrałam się natomiast na spacer w koronach drzew. To już w Niemczech. Kiedyś słyszałam o tym miejscu i wybierałam się tam od dawna, ale zawsze coś stawało mi na drodze, ale uff w końcu się udało. Baum&Zeit znajduje się w Beelitz niecałe sto kilometrów od Berlina. Jest tam opuszczone Sanatorium, gdzie kiedyś ludzie leczyli się na gruźlicę. Dziś te sanatorium można oglądać z góry spacerując ścieżką zrobioną właśnie w koronach drzew oraz przy okazji podziwiać piękne widoki. Jest to miejsce dla ludzi lubiących historie i naturę.

Co prawda kilka lat temu już byłam w Spreewald, ale doszłam do wniosku, że warto tam raz na jakiś czas wracać. Jest to kraina ogórków. Na Spreewald mówi się, że to druga Wenecja i trudno się z tym nie zgodzić. Za pierwszym razem zwiedzałam go z przewodnikiem na Ala-tratwie. Byliśmy w muzeum ogórków. Miejsce zrobiło na mnie wrażenie, ponieważ jest tam wiele kanałów wodnych z wysepkami, gdzie znajdują się domy. Do wielu z takich posesji nie dostaniesz się lądem tylko właśnie drogą wodną. Co robi naprawdę wrażenie, a ludzie mieszkają tam wśród pięknej przyrody. Tylko pozazdrościć. A więc do Spreewald zabrałam ze sobą koleżankę i wynajęłyśmy kajak ponieważ postanowiłyśmy opłynąć Spreewald same. Dostałyśmy mapkę kanałów i ruszyłyśmy. Co prawda mapka była cóż niedokładna, więc często się zastanawiałyśmy, czy dobrze płyniemy i czy w ogóle wrócimy do miejsca skąd wyruszyłyśmy. Trasa, którą obrałyśmy zajęła nam pięć godzin. Zatrzymałyśmy się w restauracji na obiad, warto spróbować tamtejszej kuchni regionalnej. Polecam. Widoki pięknie, zarówno domostw jak i pięknej dzikiej przyrody. Jeśli ktoś nie lubi wody, to okolice Spreewaldu można też zwiedzać na rowerze. W sumie w przyszłości mam zamiar zrobić też taką trasę rowerem, tak więc na pewno jeszcze w okolice Niemieckiej Wenecji wrócę.

Ostatnio nie miałam czasu wyjechać poza Berlin, a nie chcąc siedzieć w domu wybrałam się w okolice Krumme Lanke. Berlin sam w sobie ma dużo ciekawych miejsc nie tylko tych słynnych turystycznych. Krumme Lanke, to jedno z licznych jezior w Berlinie. Mieści się ono w dzielnicy Zelendorf. Moim zamiarem było obejść trzy jeziora, które sa tam w niedalekiej odległości od siebie. Czasu starczyło mi na dwa. Krumme Lanke znajduje się praktycznie w rezerwacie przyrody i jest tam bardzo ładnie. W weekendy w upalne dni okoliczni mieszkańcy się kąpią i odpoczywają, a można się poczuć naprawdę jakby to nie była stolica Niemiec. Zresztą w samym Berlinie jest wiele takich miejsc, gdzie można oderwać się od zgiełku misata i poczuć prawie jak np: na Mazurach. Za to właśnie lubię Berlin.

Myślę, że na pewno jeszcze wiele ciekawych miejsc do zwiedzania zobaczenia jeszcze przedmną w samym Berlinie jak i poza nim.

A Ty drogi czytelniku jak lubisz spędzać wolny czas poza domem?

I love you

Słynne „kocham Cię“ każda z nas  lub każdy by chciał usłyszeć od tej drugiej ukochanej osoby. Zapewne Ty też. Kiedy jesteśmy młodzi i jesteśmy przed dwudziestką lub po, to chcemy tej romantycznej miłości tak jak w filmach. Przy świecach, na plaży nad morzem, czy kiedy zachodzi słońce nad jeziorem lub na łące, kiedy mamy piękne gwiaździste niebo. A kiedy już one padną, to wyobrażamy sobie nie wiadomo co i że będzie pięknie już bez końca. Pierwsza miłość ma w sobie magie. Niestety przeważnie potem są te drugie trzecie i inne i każda z nich jest inna i też piękna. Lecz tą pierwszą przeważnie pamięta się do końca życia. 

Ja kochałam kilka osób w swoim życiu. I każda miłość była inna. Była ta szczenięca, ta pierwsza i druga równie intensywna. Bo jak już moje serce kogoś pokocha to na długo, była ta trzecia i inna bardziej rozsądna już i powiedzmy zrównoważona.  Była też taka o którą nie zawalczyłam, bo nie chciałam, aby ta osoba wiedziała, że darzę ją uczuciem. Może była szansa na tą miłość i aby wypowiedzieć te słowa kocham Cię z pełną oprawą i magią tych dwóch słów, ale po prostu nie byłam gotowa na to, aby mnie ktoś odrzucił. I może zabrakło odwagi…, aby pokonać swój strach…

Zawsze, jeśli kochamy bez wzajemności, to boli.  Można to porównać do siarczystego policzka, który piecze i boli przez długi czas. Jest to upokorzenie i nikt tak naprawdę nie chce tego przeżywać. Tym bardziej kobieta.

Cóż osoba, która się odważy pierwsza powiedzieć kocham Cię, zależy mi na Tobie, lub jesteś dla mnie ważny, naraża się na ryzyko. Odkrywa się przed tą drugą robiąc pierwszy krok, a jak zostanie odrzucona to przegrywa. Lecz czy to jakaś gra?  Tak naprawdę, to pierwsi przyznają się do miłości mężczyźni i to oni przeważnie robią ten pierwszy krok.  Może dlatego kobiecie jest tak trudno odkryć się pierwszej. W końcu tak powinno być, że to mężczyzna stara się o kobietę, a nie odwrotnie. Aby kobieta uganiała się za mężczyzną i się przed nim poniżała, aby go zdobyć. Nie to takie poniżające tak naprawdę, takie niskie. Dziś żyjemy w takich czasach, że niby oboje mogą robić te kroki. Lecz jako kobieta, jeśli ja bym uganiała się za facetem i w końcu bym go zdobyła, to chyba potem zawsze bym miała taka niepewność co do niego. Chyba bym się czuła gdzieś z tyłu głowy z tym źle a napewno niedowartościowana. Zresztą ja mam swoją godność i nigdy bym nie uganiała się za mężczyzną. Owszem obydwie strony mogą robić kroki, aby iść do przodu, ale to mężczyzna na początku musi pokazać, że mu naprawdę zależy, aby kobieta zrobiła następny. Kobieta lepiej się czuje, gdy mężczyzna pierwszy powie kocham Cię, zna jego uczucia i wtedy czuje się pewnie, kobieco,i naprawdę kochana jeśli czują to samo. Lecz jeśli kobieta ugania się za mężczyzną i on w końcu jej powie, że ją kocha? Może czuć satysfakcję, że w końcu go zdobyła, ale czy to będzie prawdziwa miłość? Nigdy nie będzie czuła tego tak, jak by, to on o nią zawalczył. Moim zdaniem tych ról nie powinno się odwracać. To on powinien ją zdobywać, a nie ona jego.

Dla kobiety pokazanie, że jej właśnie bardziej zależy jest ciężkie, bo to jednak jemu powinno bardziej zależeć. Czy dziś to ma sens? Myślę, że tak. I to ze właśnie jemu ma bardziej zależeć i nie jest, to staroświeckie.

Z drugiej strony uważam, że nie można się bawić niczyimi uczuciami, i kogoś zwodzić, lub dawać nadzieję, gdzie tak naprawdę jej nie ma.  Czasem też warto jest posłuchać intuicji, choć z trzeciej strony wyłożenie kart na stół, jest dobre. W końcu im człowiek starszy to, jeśli wcześniej dowie się prawdy, co ta druga osoba o nim, o niej myśli, to nie będzie marnować czasu na kogoś kto nie odwzajemnia Twoich uczuć. Przecież im więcej mamy lat tym bardziej szanujemy swój czas i nie marnujemy go niepotrzebnie na tą niewłaściwą osobę.  Więc, może czasem z tego powodu warto usiąść i porozmawiać, bez względu na konsekwencje. Kawa na ławę i wszystko wiadomo. Choć można oberwać policzek albo być mile zaskoczonym.  Przecież, aby dowiedzieć się prawdy nie musisz od razu mówić kocham cię….

A Ty drogi czytelniku, czytelniczko uważasz, że ten kto zdobywa się na odwagę i mówi pierwszy kocham cię jest na przegranej pozycji kiedy nie jest pewny Twoich uczuć?

Kobieta po 40stce

Cóż 40 lat minęło jak jeden dzień…  Tak jestem już kobietą po 40-stce. Pamiętam, jak miałam dwadzieścia lat, to wtedy 30stki już wydawały mi się stare, a co dopiero kobiety z czwórką z przodu. Masakra. Od tamtego czasu minęło już sporo czasu, a mi wydaje się jak by to było kilka chwil. 🙂

Mam dorosłą córkę, ale powtarzam jej, że babcią jeszcze nie chciałabym być, ponieważ jeszcze nie czuje się aż taka stara, aby zostać babcią. No albo jeszcze w swojej głowie nie dojrzałam do takiej roli. No właśnie w głowie czuję się jak bym miała 26lat, ale to tylko tyle.  

No, a jaka jest kobieta po 40stce? Przede wszystkim dalej piękna, choć patrząc w lustro widzi coraz więcej zmarszczek, siwe włosy już pojawiają się tu i ówdzie. Ciało może już nie młodej sarenki, ale pięknej dorosłej dorodnej sarny. To kobieta, która wie czego chce, zna swoją wartość, jest dojrzała, pewna siebie, jest świadoma na co nie może sobie już pozwolić. Wie, jak używać sztyletu obosiecznego jakim jest język, potrafi złamać serce, ale też umie wiele rzeczy nim naprawić. Lecz po 40stce kobieta już nie ocenia innych po słowach, ale po uczynkach. W mig jest w stanie zdiagnozować, czy ktoś ma szczere intencje czy jest fałszywy.

Jest też pełna pasji. I oddająca się swoim pasją w wolnym czasie, bo działa to na nią dobrze. Zresztą wie, że życie nie polega tylko na pracy, obowiązkach domowych i poświęcaniu się tylko dzieciom, mężowi. Dzieci już przeważnie są odchowane, więc czas na to, aby zrobić coś dla siebie i poświęcić czas na swoje przyjemności.

To kobieta, która dba o siebie. NIe chodzi mi tylko o dbanie wizualne. Wie doskonale co jej potrzeba i zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli zaniedba siebie, to nie będzie w stanie pomóc innym oraz być dla innych. Kiedy nadchodzą zmiany w życiu rozważa wszystko za i przeciw. Czy będą to dla niej dobre zmiany. Bo uczy się w końcu stawiać siebie na pierwszym miejscu.

Czy kobieta po 40ste jest niezniszczalna? No ja chyba sprawiam na niektórych osobach z mojego otoczenia takie wrażenie. No cóż nie ma osób niezniszczalnych i to już bardzo wcześnie pokazało mi brutalnie życie. No ale kiedy nawet mam gorsze chwile w życiu, to wiem, że jeśli upadnę to i tak powstanę, strzepie kurz i pójdę dalej. Bo Feniks odradza się z popiołów. A kobieta po 40 stce ma już takie doświadczenie życiowe, i wie, że może przetrwać wszystko i pokonywać przeszkody. I wejść na każdy szczyt bez względu na warunki pogodowe jeśli tylko tego chce. Owszem jako kobiety jesteśmy słabsze od mężczyzn pod wieloma względami, ale czy jesteśmy od nich gorsze? W żadnym, wypadku tutaj kobieta wie, że właśnie jej wiek może okazać się Asem w rękawie. I czasem, to wykorzystuje z pełną premedytacją.

Czasem milczę. No ale nie oznacza to, że mam gdzieś, to jak ktoś do mnie coś mówi.

A więc kobieta po 40stce milczy czasem, ale może nie dlatego, że już kompletnie nie ma nic do powiedzenia a dlatego, że czasem może jest lepiej niektóre rzeczy przemilczeć. Cóż czasem milczenie jest złotem, a usłyszeć można więcej niż by się czasem chciało. Są też chwile, że lepiej odezwać się później, czyli po prostu poczekać lub przeczekać.

Kiedyś były ważne dla mnie różne rzeczy, chciałam być na imprezach, na wszelkich wypadach itd. Dziś jako kobieta po 40stce cenie sobie spokój. Owszem lubię od czasu do czasu gdzieś wyjść nie mówię, że to wciąż nie jest świetne. No ale wiem, kiedy sobie odpuścić, a kiedy nie. Można odpuścić sobie imprezę, ale wiem też, kiedy już w życiu też dać sobie spokój. Choć mam naturę wojownika i całe życie tak naprawdę walczę, to dziś już rozumiem, że nie zawsze muszę walczyć do końca. A szczególnie o coś co nie ma przyszłości lub nie ma wartości. Wiem, że dziś szkoda na pewne rzeczy mojej energii oraz cennego czasu. Przecież każda walka ma tak naprawdę kiedyś swój koniec. Mimo tego, że przeważnie walczę, jednak do końca, to dziś w pewnych sytuacjach staram się odpuszczać, choć moja duma mi na to wciąż nie pozwala, ale szacunek do samej siebie już owszem.

Dziś jako kobieta po 40stce doceniam to co mam. Umiem odróżnić te prawdziwe rzeczy co dają prawdziwe szczęście i mają wartość od tych złudnych tanich świecidełek. Staram się czerpać z życia tyle ile się da, wiem też, że czasem warto próbować coś osiągnąć niż mieć później poczucie żalu, że ah nie skorzystałam, czy nie spróbowałam czegoś, wykorzystalam okazji i potem sobie to wyrzucać, że w ostatniej chwili mi zabrakło odwagi. Była taka rzecz w moim życiu, że niestety mi tej odwagi zabrakło, i przez długi czas potem żałowałam, że nie spróbowałam (nie ważne jakie by były dla mnie tego konsekwencje) dziś czasu nie cofnę, a życie potoczyło się jak się potoczyło. Dlatego teraz wiem…, że próbować zawsze warto niż potem żałować, że zabrakło odwagi. I stracić szanse na awans , szczęście, czy prawdziwą miłość.

A co z mężczyznami? Jeśli kobieta 40 plus jest samotna? Dojrzała kobieta ma już dystans, a szczególnie gdy słyszy płytkie słówka, czy głupie zagrywki czy inne tanie zaczepki. Wtedy daje wyraźnie do zrozumienia, że rozszyfrowała zalotnika w kilka sekund. Ponieważ kobieta po 40stce, wie jaka jest wartościowa, więc nie rzuca się jak małolata na bylejakość, ponieważ wie, że zasługuje na wiele, wiele więcej niż jakiś tam byle jaki dupek. Wie dokładnie jakiego chcę mężczynę na każdej płaszczyźnie swojego życia. Może coraz tródniej jej uwierzyć, że miłość ta prawdziwa może jej się jeszcze przytrafić, ale zdaje sobie sprawę z tego, że życie jest przewrotne i zaskakujące i jeszcze wszystko się może zdarzyć…, ale ona wie czego dokładnie chce…

I taka jest kobieta po czterdziestce, którą jestem ja, jak i wiele z nas kobiet z czwórką z przodu.

Czy Ty droga czytelniczko zgadzasz się z moim zdaniem?

Netflix i film Oszust z Tindera

Ja nie w żadnym wypadku nie chcę oceniać bohaterek, ale powiem szczerze, że skłonił mnie ten film do przemyśleń. Jakiś czas temu pisałam post o oszustwach w necie na portalach randkowych na prośbę koleżanki, ale po obejrzeniu tego filmu uznałam, że warto wrócić do tematu.

Dziś zastanawiam się czy my kobiety jesteśmy naprawdę takie naiwne? Czy tak łatwo nas oszukać? Wystarczy kilka miłych słówek, kilka gestów i już jesteśmy tak zakochane, że zdrowy rozsądek nam się wyłącza?  Wiem rozumiem, że miłość jest ślepa i ma różowe okulary…, ale serio bez przesady.

W gruncie rzeczy wydaje mi się, że ja bym nie dala się wkręcić na pożyczanie kasy, a tym bardziej na zaciąganie pożyczek, czy branie kredytów dla mężczyzny, z którym nie byłabym po ślubie. A po ślubie tez raczej w długi nie chciałabym się pchać. Dziś mogę mieć dobrą pracę itd. Lecz jutro karta może się odwrócić. A on udawał bardzo bogatego , który miał swoją ochronę i w ogóle. Gościu z diamentowej rodziny…  . Który pisze do swojej kobiety, że jest w niebezpieczeństwie i aby opłacała jego podróże biznesowe, bo nie daje rady jego ochrona go ochronić. Miałabym opłacać jego całą ekipę? Nie raczej bym nie poszła na to i jeszcze zaciągać kredyty na ten poczet. A przecież miał bardzo bogatą i wpływową rodzinę, która nie mogła mu pomóc, ani zapewnić mu bezpieczeństwa? Hallo zapaliłoby się już tuzin czerwonych lampek w mojej głowie. W dodatku, jeśli koleś, który lata po całym świecie…i ma na wszystko czas, a nie miałby dla mnie czasu? Tylko pisanie tiru riru na whats app i ja miałabym płacić jego rachunki? W życiu!!!

Kwestia przyjaźni. Jeśli pisze się, a nawet intensywnie przez pewien czas i spędzam z nim wakacje dobrze bawiąc się, to czy już oznacza, że jest moim przyjacielem? Może wydam się staroświecka, ale dla mnie abym kogoś nazwała przyjacielem, to trzeba czegoś więcej niż wspólne wakacje. Jeśli już znajomy prosi o pożyczkę, i jeślibym mogła pozwolić sobie na, to aby pożyczyć, to takie pieniążki z którymi liczyłabym się, że mogę już ich nie odzyskać. No, ale aby brać kredyty, aby jemu pożyczyć? Nie no po prostu nie. Znajomemu, którego znam krótko i który jest taki bogaty… hmm. Nie w kredyty bym nie szła, nawet jeśliby mnie zapewniał, że za chwilę mnie spłaci. Wzbudził gościu w tych kobietach ogromne zaufanie, a może zgubiła je właśnie naiwność. Rozumiem chęć pomocy i zakochanie. No ale aż tak, że nie obudził się zdrowy rozsądek, gdzie w tym zaciąganiu kredytów w bankach była ciągłość, ponieważ on musiał fruwać tu i tam Jeśli już ktoś decyduje komuś opłacać rachunki czy podróż, to raz, a nie przez miesiąc czy dłużej non stop i zaporzyczać sie w dodatku, w dziewięciu bankach.

Naprawdę bardzo współczuję tym kobietom, ponieważ jedna długi będzie spłacać do końca życia i raczej życia jej nie starczy, aby się wypłacić. Przyjaciółka też spłaca. A gościu po krótkiej odsiadce hula znowu w necie pod trochę inną przykrywką i dalej naciąga kobiety.

A on? Gdzie jego sumienie? Zniszczył życie wielu osobom i zero skrupułów. Liczy się dla niego tylko wygodne życie w luksusach. Czy aż tak można prześlizgać się przez życie kosztem i na krzywdzie innych? Kiedyś nie będzie taki atrakcyjny i jego czar pryśnie. Czy on jest zdolny do miłości i ustatkowania się Myślę, że nie.  No ale pewnie jak już inne metody ślizgania skończą się, przyklei się na poważnie do jakiejś bogatej kobiety ( a na boku będzie szalał ),aby zabezpieczyć sobie starość.

Każda kobieta chce być szanowana, doceniana, kochana, ale nie kosztem naiwności. Szanujmy się i nie dajmy się wkręcać w jakieś dziwne znajomości, które na początku mogą okazać się bajkowe. Dziś naprawdę nie ma książąt na białym koniu, a jeśli znajdzie się taki książę, który po krótkiej znajomości prosi o pieniądze, to tylko kopala w pupala dać takiemu i niech leci w kosmos próbować szczęścia gdzie indziej. I kobietki uważajcie na te znajomości internetowe. Wiem, że pandemia, pęd życia, i dobrze jest z kimś poklikać w sieci. Bądźcie ostrożne, bo świrów jest pełno, oszustów, naciągaczy, psychopatów i innych. Wyguglowanie kogoś to nie wszystko, aby kogoś sprawdzić, że jest wiarygodny. Ten film dobrze, to pokazuje. Uważajcie na siebie. Życzę wszystkim kobietkom, aby ten film był przestrogą i abyście były zawsze czujne. I aby włączały się Wam czerwone lampki, jeśli coś w znajomościach internetowych będzie niepokojącego.

Bo życie, to nie bajka…

No maleńka dość tego użalania  się nad sobą czy ponurych myśli,  głowa do góry trzeba iść dalej. Życie to nie bajka , więc czas podnieść swoje cztery litery i iść dalej. Ten rok nie był dla Ciebie łatwy, a tak naprawdę dla kogo był? No, ale nie powiesz mi, że nie było w nich też dobrych momentów. A i owszem były, były…, i może tego się trzymajmy co.


 Czasu nie cofniesz , w brodę nie ma co sobie pluć. Mleko się rozlało i kijem Wisły nie zawrócisz . Wiesz dobrze, że oglądając się w przeszłość, stoimy w miejscu, a nawet zaczynasz robić trzy kroki  wstecz,  a na to pozwolić sobie nie możesz. Zawsze pomimo trudności patrzyłaś w przód, i dalej tak rób. To nie czas,  aby sobie robić wyrzuty, że można było inaczej , to może nie zadziało by się jak się zadziało . Trudno , widocznie nie dla psa kiełbasa. Pogódź się z tym, zaakceptuj rzeczywistość.  Nie myśl już,  to nic nie da, bo już jest po ptakach.


Przecież wiesz o tym, że życie jest zaskakujące i być może pisze dla Ciebie jeszcze dobry scenariusz, taki z happy endem, a nie szarym zakończeniem. Jeszcze się wszystko może zdarzyć gdy głowa pełna marzeń. Serio. A Ty masz jeszcze marzenia. Życie przecież nie może składać się z walki z wiatrakami i walić wiecznie prawym sierpowym. Wiem jesteś poobijana, lecz życie jeszcze pomaluje Twój Świat na żółto, i na niebiesko. Tak więc wstań, wypij za błędy i zostaw je za sobą , wyciągnij wnioski, naukę i idź do przodu. Bo życie jeszcze nie raz Cię zaskoczy raz negatywnie, a raz pozytywnie.  Czas ruszyć w kolejną podróż i dostrzegać, te małe dobre rzeczy jakie na Ciebie czekają. Czas podnieść się z desek i zacząć następną życiową rundę.  A przeszłość zostawić za sobą, trudno tak musiało być…. A więc co ? Łapiemy wiatr w żagle,  kręcimy kabestanem i płyniemy na kolejny nieznany ląd,  biorąc to, co oferuje nam życie…i ciesząc się z tych małych rzeczy.😘 Czas otrzepać z ubrań stary kurz, i iść w stronę słońca, łapać kolejny pociąg, a potem kopać tyłek przeciwnościom, trudnościom, samotności która może, i by chciała zastukać do drzwi, i nieszczęśliwym miłościom, i innym troskom…. , tak więć pamietaj, że zawsze po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój…